Drodzy Parafianie!

Trochę inaczej niż w poprzednich latach przeżywamy najważniejsze wydarzenia naszej wiary. Epidemia „zmusiła” nas do pozostania w domu. Smutno i pusto w kościele, także i z tego powodu, że WAS nie ma. Niech przynajmniej te słowa, które wygłosił ks. diakon w czasie liturgii, pomogą WAM odnaleźć sens wiary i zatęsknić za, mam nadzieję, „normalnością” w wyznawaniu wiary.

Triduum Paschalne (inaczej Triduum Sacrum) to obchód liturgiczny w Kościele rzymskim rozpoczynający się Mszą Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek wieczorem, a kończący się II Nieszporami Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego. Bywa traktowany jako osobny, najkrótszy okres liturgiczny bądź część okresu Wielkanocy. Sięga korzeniami V w. –  już św. Augustyn pisał o „najświętszym triduum ukrzyżowanego, pogrzebanego i wskrzeszonego” Chrystusa.

Sama nazwa triduum pochodzi to z języka łacińskiego i oznacza „trzy dni”, chociaż w praktyce może wydawać się, że Triduum Paschalne trwa 4 dni i składa się z Wielkiego Czwartku, Wielkiego Piątku, Wielkiej Soboty i Niedzieli Zmartwychwstania. Rozbieżność ta wynika z faktu, że obchód niedzieli i uroczystości rozpoczyna się w Kościele wieczorem dnia poprzedniego. Zatem Triduum Paschalne rozpoczyna się wieczorem w Wielki Czwartek, czyli w wigilię Wielkiego Piątku. Potem jest Sobota, która zaczyna się wieczorem w Piątek, i Niedziela, która zaczyna się w sobotni wieczór. W takim razie liturgia zajmuje, zgodnie z nazwą, 3 dni, przy czym te trzy dni stanowią jeden wspólny obchód liturgiczny; żadna z liturgii tych dni nie kończy się błogosławieństwem

 

Wielki Czwartek – Msza Wieczerzy Pańskiej

Msza Wieczerzy Pańskiej nie różni się bardzo od zwykłej Eucharystii. To dzień poświęcony tajemnicy kapłaństwa i Eucharystii. Podkreśla to, że jeden sakrament bez drugiego nie może występować. Winien to być dzień wdzięczności za kapłanów i Eucharystię. Po raz pierwszy, po wielkopostnej przerwie, zaśpiewamy hymn Chwała na wysokości Bogu Towarzyszą nam dzwony i organy, które od tego momentu zamilkną. Zrezygnowanie z gry na instrumentach jest oczywiście wyrazem powagi i smutku, które towarzyszą Męce i Śmierci Pana Jezusa.

Nie jest jednak tak, że kapłan „odgrywa” scenę z Wieczernika. Liturgia to nie tylko pamiątka, wspomnienie tego, co się wydarzyło. Liturgia to uobecnienie. W sposób liturgiczny, symboliczny, może nawet mistyczny jesteśmy obecni w Wieczerniku, a Chrystus, którego kapłan uobecnia, obmywa nam nogi i daje nam swoje Ciało i Krew.

Żydzi gromadzą się w noc paschalną na seder (nabożeństwo domowe, ucztę upamiętniającą ów posiłek spożyty w noc wyjścia z Egiptu, opisany w dzisiejszym pierwszym czytaniu), w czasie którego najmłodszy członek rodziny pyta ojca: „Czym ta noc różni się od wszystkich pozostałych?”. Wtedy rozpoczyna się opowieść o tym, jak Bóg wyprowadził przodków naszych z Egiptu. Ale historia przodków staje się coraz bardziej opowieścią o tym, co uczynił Bóg dla mnie podczas mojego wyjścia z Egiptu. Pobożni Żydzi mają czuć się tak, jak ich przodkowie; jakby to oni sami, w tym pokoleniu, zrzucili kajdany niewoli. Historia się uobecnia, a my w niej uczestniczymy.

W tym właśnie kluczu należy rozumieć owo dzisiaj, które wypowiada kapłan w Wielki Czwartek w słowach I Modlitwy Eucharystycznej (Kanonu Rzymskiego), mówiąc „On to w dzień przed męką za zbawienie nasze i całego świata, to jest dzisiaj, wziął chleb w swoje święte i czcigodne ręce…”. A my w tym rzeczywiście uczestniczymy…

Po zakończeniu liturgii następuje tzw. obnażenie ołtarza (łac. denudatio altaris). Codzienna, czysto praktyczna czynność zdjęcia obrusa z ołtarza, w tym świętym czasie nabrała znaczenia symbolicznego i stała się alegorią opuszczenia Jezusa przez uczniów i odarcia Go z szat.

Z homilii Mszy Wieczerzy Pańskiej wygłoszonej 09.04.2020 r. przed diakona Bartosza Jakubowskiego, odbywającego praktykę w naszej parafii:

Czym różni się ta noc od wszystkich  nocy całego roku?

Właśnie to pytanie rozbrzmiewa od prawie 3, 5 tysiąca lat we wszystkich domach narodu Izraelskiego, kiedy przychodzi im świętować Paschę. Stawia je  najmłodszy z uczestników zgromadzenia a najstarszy zaczyna wtedy haggadę – opowieść o tej niezwykłej nocy, która była najpierw nocą śmierci i płaczu. Jak powiedział Pan: „Tej nocy przejdę przez Egipt, zabiję wszystko co pierworodne w ziemi egipskiej, od człowieka aż po bydło i odbędę sąd nad wszystkimi bogami Egiptu – Ja, Pan” (Wj 12, 12).

Czym różni się ta noc od wszystkich nocy całego roku?

I odpowiada najstarszy: We wszystkie inne noce jemy chleb, ale tej nocy tylko macę. We wszystkie inne noce jemy rozmaite zioła, ale tej nocy tylko gorzkie. We wszystkie inne noce nie maczamy w niczym jedzenia, a tej nocy maczamy dwa razy.

Noc śmierci i płaczu dla Egipcjan, w którą anioł Boży wędrował przez Egipt, zabijając wszystkich pierworodnych synów jest jednocześnie nocą życia i radości dla Izraelitów, a to dlatego, że na rozkaz Mojżesza krwią zabitego i spożywanego tej nocy baranka posmarowali odrzwia swych domów. A Pan, gdy będzie przechodził, aby porazić Egipcjan a zobaczy krew na odrzwiach, ominie je i nie pozwoli niszczycielowi wejść do tych domów, aby was pozabijał.

Rzeczywiście tej nocy czuwał Pan nad wyjściem Izraelitów z Egiptu i dlatego ta noc ma być czuwaniem na cześć Pana po wszystkie pokolenia. Bez względu na wszystko ta noc, którą dzisiaj wspominamy jest tą samą nocą czuwania i świętowania i nie może jej przesunąć nawet epidemia. Szczególny jest także sposób świętowania tej nocy i spożywania baranka.

Czym różni się ta dzisiejsza noc od wszystkich nocy całego roku?

Podczas Ostatniej Wieczerzy to pytanie skierował do Pana Jezusa najmłodszy z Apostołów – święty Jan. I znowu okazało się, że była to noc ciemności, noc zdrady i przemocy, która stała się radością w dzień zmartwychwstania.

I ja jako najmłodszy z duchowieństwa w tym naszym Wieczerniku pytam dziś tak jak Oni: A czym różni się ta nasza dzisiejsza noc roku 2020 od pozostałych nocy Paschy, które w swoim życiu świętowaliśmy?

Pierwsze co mi się rzuca w oczy i zatrzymuje w sercu to są słowa buntu Piotra, które słyszeliśmy w Ewangelii. On nie chce się dzisiaj zgodzić na umycie nóg przez Jezusa. A Jezus mu odpowiada: „Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz” (J 13, 6). I my Panie buntujemy się dzisiaj uczestnicząc we Mszy Wieczerzy Pańskiej, tak jak buntuje się Piotr. Buntujemy się bo nie rozumiemy dzisiaj tego, w jaki sposób chcesz nam umyć nogi w tym roku, podczas tego Święta Paschy… Robisz to jakoś zupełnie inaczej niż zwykle… A my widzimy w sobie Piotra i tak jak On próbujemy się nie zgadzać na Twoje obmycie naszych stóp w taki sposób, który jest nam jeszcze nieznany. I tak jak On nie pozwalamy byś nam je obmył po Twojemu… Bo Ty niszczysz nasze schematy, burzysz nasze myślenie, jakby chcąc nas z czegoś oczyścić, tak jak Piotra. Może z tych naszych złotych cielców przyzwyczajeń? Bo zmieniając formę tegorocznego świętowania obnażasz to co jest w nas prawdziwą wiarą od tego co jest obłudną religijnością.

Ale słowa nadziei, którymi obdarzasz Piotra, kierujesz dzisiaj i do nas: Ty teraz nie rozumiesz, ale poznasz to później. Bo jeśli Ty nas teraz nie obmyjesz to nie będziemy mieć udziału z Tobą… Jeśli tak, to i my powtarzamy dziś za Piotrem: „Panie, nie tylko nogi nasze, ale i ręce, i głowę! (J 13,9).

Nie Piotrze XXI wieku, nie Piotrze z Łupkowa. Wystarczy nogi. Święta się odbędą, Liturgia będzie przy udziale 5 osób. W tym roku wystarczy obmyć tylko nogi bo głowa i ręce najwidoczniej są już czyste. Dlatego te święta się odbędą, ale nogi są wciąż jeszcze brudne, dlatego dzisiaj potrzeba, abym Ci umył nogi. Potrzeba, abyś odrzucił zewnętrzne przygotowania, wystawne uczty, piękne stroje, tradycyjne zwyczaje bez których nie wyobrażasz sobie świąt i abyś zwrócił uwagę na to co pozostało, a pozostało najważniejsze. Pozostał Jezus, obecny w cichej Liturgii sprawowanej w Kościołach bądź transmitowanej przez media. Piotrze! To On ma być Twoim świętem. Nie uczty, nie stroje, nie tradycje! On!. Czy rzeczywiście dla Ciebie jest On najważniejszy?:

Dajmy się zaprosić dzisiaj do tego, czego nie rozumiemy: do takiego sposobu przeżywania świąt, jaki musimy przeżyć. Dajmy się zaprosić. Nie rozumiesz? Później zrozumiesz… Później będziesz wiedział. To później to jest wtedy, kiedy Jezus zmartwychwstanie, kiedy pójdzie do Apostołów, kiedy tchnie na nich, udzielając im Ducha Świętego. Jeszcze kilka dni wcześniej mówi, że nie rozumiesz, że nie możesz pójść, ale teraz już rozumiesz… Pójdź za Mną Piotrze. Teraz nabierasz pewności, że Jezus jest zwycięzcą, zmartwychwstałym Panem.

Do czego nas Jezus dzisiaj zaprasza w tej Ewangelii? I czemu się tak naprawdę opieramy?

Kochani, Piotr doskonale wie, że to jest odwrócenie pewnego porządku. A może warto byłoby powiedzieć: przywrócenie porządku. Piotr protestuje nie tylko dlatego, że jest mu wstyd i nie wypada, żeby Jezus Mu nogi mył. On dobrze wie, że mycie nóg to czynność niewolnika i nie wchodzi w grę to, że ten co jest wyżej myje nogi temu co jest niżej. A Jezus pokazuje, że ten ludzki porządek nie jest właściwy i tak naprawdę to ten, który stoi wyżej ma służyć temu, który jest niżej. Kapłan służy ludowi, rodzic swojemu dziecku, pracodawca pracownikowi, rząd państwu. Jakże by się chciało żeby tak było rzeczywiście i zawsze… Prawda? Ten, który stoi wyżej powinien być sługą i tak naprawdę swoją wielkość pokazuje tym, że potrafi służyć. A to się uwidacznia także i w tym, że On tak służy, że temu, który jest obsługiwany jest aż nieswojo. Dlaczego? Bo taki porządek nie jest z tego świata, ale z Boga. I on nas ludzi przesiąkniętych światowością tak bardzo zaskakuje bo trzeba nam się na niego przestawić, nauczyć inaczej patrzeć, myśleć. Taką służbę tego, który stoi wyżej, nad tobą też trzeba umieć przyjąć, nie wolno jej odrzucić, trzeba się na nią zgodzić bo dopiero wtedy realizuje się plan Boga względem nas ludzi.

Wielki Czwartek to wyjątkowy dzień dla każdego kapłana i dla tych, którzy do kapłaństwa się przygotowują. Gdzieś w myślach rysuje mi się ten obraz Ostatniej Wieczerzy i uczniów wraz z Jezusem, których w wieczerniku rodzi do kapłaństwa. W tej salce przy zamkniętych drzwiach uczy ich sprawować Eucharystię, pokazuje im, jak wielką ma ona moc. I że ta moc wypływa z pokory i służby a nie z przepychu i władzy. A oni nawet nie wiedzą, kiedy stają się kapłanami. I przyjmują to kapłaństwo i Eucharystię w taki właśnie skromny i pokorny a zarazem prawdziwy i pełny sposób. Jezus chce im tym samym pokazać, że ta ich misja ma polegać na cichej i pokornej służbie na chwałę Boga a nie ludzi, pełna głębi i treści, a nie zewnętrznie ładnie przyozdobionej pustki. I mówi każdemu z nich, z osobna, i mówi to dzisiaj nam wszystkim wobec zaistniałej sytuacji: „Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział” (J 13, 6).

Panu Bogu spodobało się zafundować nam Święta Paschalne w nowym wydaniu. I można przyjąć w związku z tym trzy postawy w swoim życiu:

– można nie pozwolić Jezusowi na umycie nóg, a więc zbuntować się na dobre, nie zgodzić się na wolę Bożą w swoim życiu, nie przyjąć cierpienia, nie zgodzić się na te święta, ale to spowoduje, że nie będziesz miał udziału ze Mną Piotrze

– można z przekorą i próżnością prosić o obmycie całego ciała: Panie, nie tylko nogi nasze, ale i ręce, i głowę! Bo może Ci się wydawać z czasem, że jesteś bohaterem i przeszedłeś w swoim życiu już tyle doświadczeń, że nic Cię nie zaskoczy. Czy rzeczywiście, czy tylko udajesz? Przed kim?

– a można po prostu pozwolić umyć sobie nogi, tylko i aż nogi, a więc przyjąć tę sytuację w moim życiu z pokorą, chociaż tak naprawdę mnie przerasta. Nie bójmy się do tego przyznać, nie wstydźmy się zapłakać, zasmucić. Zdemaskujmy z siebie człowieka, który na wszystko ma receptę i wydaje mu się, że wszystko już umie przyjmować z pokorą bo tak mocno jest przesiąknięty Bogiem. Nawet Piotr tego nie umiał, a Ty potrafisz?

Bracie i Siostro pozwól dzisiaj Jezusowi obmyć Tobie nogi a On kiedyś wyjaśni Ci tę sytuację, i wtedy dopiero zrozumiesz, że teraz była Ci potrzebna. A jak ją teraz przyjmiesz pokornie to On Ci później wynagrodzi to wszystko i wtedy zrozumiesz dlaczego tak miało być… Może właśnie po to, by Twoje życie było piękniejsze i pełne miłości do Boga, bliźnich i siebie samego. Módlmy się o to, byśmy nie zmarnowali czasu najlepszych w życiu rekolekcji paschalnych, które w tym roku głosi nam samo niebo.

Amen”.

 

Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej

Zgodnie ze starożytną tradycją Kościoła w Wielki Piątek nie celebruje się Eucharystii. Liturgię Męki Pańskiej należy sprawować po południu, około godziny 15, chyba że racje duszpasterskie przemawiają za późniejszą porą. Czerwony kolor szat liturgicznych jest nie tyle kolorem męczeństwa, ile królewskiej purpury. Chrystus jawi się nam bowiem jako Pan królujący z drzewa Krzyża. Czytany dziś opis Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa według św. Jana nawiązuje do obrzędu koronacji królów izraelskich.

Liturgia rozpoczyna się od wejścia asysty w całkowitej ciszy. Ołtarz jest obnażony: bez obrusa, krzyża i świeczników. Celebrans pada na twarz, a wszyscy obecni w kościele klękają. Ten gest prostracji (łac. prostratio) zachował się, oprócz liturgii Wielkiego Piątku, jedynie podczas Mszy święceń, a także podczas składania profesji w niektórych zakonach.

Charakterystyczna dla liturgii Wielkiego Piątku jest uroczysta modlitwa powszechna, którą śpiewa na przemian diakon i celebrans. Wezwań jest dziesięć: za Kościół święty, za papieża, za wszystkie stany Kościoła, za katechumenów, o jedność chrześcijan, za Żydów, za niewierzących w Chrystusa, za niewierzących w Boga, za rządzących państwami oraz za strapionych i cierpiących. W tym roku papież Franciszek ułożył jeszcze jedno wezwanie, za dotkniętych pandemią (chorych, pomagających i opiekujących się nimi oraz za zmarłych).

Jednym z najważniejszych elementów Liturgii Męki Pańskiej jest adoracja Krzyża. Początki tego obrzędu sięgają IV wieku, kiedy zostały odnalezione przez cesarzową Helenę relikwie Krzyża Świętego. W czasie liturgii sprawowanej w Jerozolimie (potem także w kościele św. Krzyża Jerozolimskiego w Rzymie), wierni przychodzili, aby ucałować, czyli adorować drzewo Krzyża.

Uczestnicy liturgii oddają część Krzyżowi Świętemu przez przyklęknięcie lub, zgodnie z miejscowym zwyczajem, np. przez ucałowanie. Czas na osobiste uwielbienie Krzyża będzie po zakończeniu liturgii, kiedy zostaje on wystawiony do adoracji; tak też będzie również przez całą Wielką Sobotę. W tym roku ze względów bezpieczeństwa pomijamy ucałowanie krzyża. Jednak można to uczynić całując swój własny krzyż, wiszący na ścianie, piersiach czy na różańcu.

W pierwszych wiekach w Wielki Piątek, ponieważ nie sprawowano Eucharystii, nie udzielano też Komunii Świętej. Później jednak (od VII w.) pragnienie przyjęcia Ciała i Krwi Pańskiej również w ten dzień, spowodowało dołączenie tego obrzędu, stopniowo coraz bardziej rozbudowywanego. Komunii udzielano pod dwiema Postaciami, z chleba i wina konsekrowanych podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej. Od XIII wieku, celem podkreślenia Komunii wielkanocnej, wierni nie przyjmowali Komunii w Wielki Piątek (przyjmował Ją tylko celebrans). Dopiero reforma Triduum Paschalnego w 1955 roku przywróciła Komunię Świętą dla wszystkich.

Ostatni obrzęd Liturgii Męki Pańskiej to przeniesienie Najświętszego Sakramentu do Grobu Pańskiego (dziś także można użyć podczas niego kołatek). Jest to zwyczaj sięgający X wieku, mający wyrazić nasze uczestnictwo w pogrzebie Jezusa. Początkowo „grzebano” krzyż owinięty w płótno. W niektórych jednak miejscach (w Polsce, Bawarii i Austrii) składano do Grobu również konsekrowaną Hostię. Od XVI wieku w Polsce umieszcza się w Grobie tylko Najświętszy Sakrament, Krzyż natomiast pozostaje na zewnątrz do uczczenia przez pocałunek. Monstrancja przykryta jest welonem symbolizującym całun, w który owinięte było Ciało Pana Jezusa. Jest on zarazem zasłoną skrywającą tajemniczość wydarzeń Wielkiej Soboty. Aż do rozpoczęcia Wigilii Paschalnej przyklękamy przed Krzyżem, adorujemy Najświętszy Sakrament w Grobie Pańskim, tabernakulum natomiast cały czas pozostaje puste (unikamy więc odruchowego przyklękania przed nim).

Z homilii Liturgii Męki Pańskiej wygłoszonej 10.04.2020 r. przed diakona Bartosza Jakubowskiego:

„W tych dniach tak bardzo przypominamy apostołów, którzy z lęku przed najeźdźcą rzymskim skryli się w wieczerniku, w izbie na górze – a bardzo pragnęli obecności Chrystusa, którego na krótko utracili. Zamknęli się w ostatnim miejscu, gdzie przebywali z Panem, czyli tam, gdzie czuli się bezpiecznie, gdzie czuli Jego obecność i bliskość. W tym trudnym dla nich czasie przebywali razem.

Podobnie i my w tych dniach szczelnie odizolowani, za zamkniętymi drzwiami z obawy przed śmiercionośnym mikrobem. Pełni niepewności o to, co przyniesie nam jutro. Przebywamy razem i tęsknimy za Panem, którego na krótko utraciliśmy, z którym nie możemy się spotkać w takim pełnym wymiarze jak w ubiegłe lata w tych dniach w naszym parafialnym wieczerniku, gdzie do tej pory zawsze na nas czekał z otwartymi ramionami.

W księdze Wyjścia jest taki piękny fragment, który mówi o spotkaniu Mojżesza z Bogiem w płonącym krzewie. Myślę, że kojarzycie to zjawisko. Ten krzew płonął ogniem, ale nie spłonął od niego. I wtedy Mojżesz postanowił podejść do tego krzewu, żeby się przyjrzeć dlaczego tak się dzieje. Zastanawiał się czemu krzew się nie spala… Ale gdy Pan ujrzał, że Mojżesz podchodził, zawołał do niego ze środka krzewu: „Mojżeszu, Mojżeszu, nie zbliżaj się tu! Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą. Ja Jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba” (Por. Wj, 3, 4-6).

Tę dzisiejszą Liturgię Wielkiego Piątku można nazwać Liturgią Płonącego Krzewu – krzewu, który płonie, ale nie ulega spaleniu. Dlaczego? Bo On płonie napędzany paliwem, które się nie wyczerpuje a jest nim miłość. Bóg wychodzi na spotkanie z Mojżeszem w znaku płonącego krzewu. I jak dla Mojżesza to spotkanie z Bogiem było Liturgią Płonącego Krzewu, tak dla nas dzisiaj spotkanie z Bogiem jest Liturgią Krzyża, który płonie żarem miłości do nas. Choć poprawnie nazywa się Ją Liturgią na cześć Męki Pańskiej to jednak myślę, że nazwa Liturgia Krzyża jakoś bardziej do nas przemawia. I to ma też rzeczywiście jakiś głębszy sens ponieważ te dzisiejsze obrzędy sprawuje dla nas sam Krzyż, a dokładniej ten, który na nim wisi, ale chodzi o krzyż.

Dziś jedynym celebransem naszego zgromadzenia jest Chrystus, a to ujawnia się w tym, że kapłani na całym świecie nie sprawują dziś Eucharystii. To jedyny dzień w roku, w którym żaden kapłan nie wykonuje swojej władzy święceń w tym zakresie, nawet papież. A ma to nam uświadamiać, że dzisiaj Ofiarę za wszystkie nasze grzechy, dla naszego zbawienia składa sam Bóg-Człowiek, Chrystus, a ta Jego Jedyna Ofiara ma taką moc, że wystarczy ona jedna.

Dziś Ofiarę składa sam Chrystus, który nas zbawił z miłości. A w tym najważniejszym momencie dzisiejszej Liturgii, który za chwilę wspólnie przeżyjemy chodzi o to by wyrazić miłość i ucałować krzyż. Po co się to robi? A no przecież całuje się tego, kogo się kocha, komu jest się za coś wdzięcznym. A jeśli matka zaraz po urodzeniu swojego dziecka całuje je za to, że przyszło na świat, za to że żyje, to jakże my moglibyśmy nie ucałować Tego, któremu to życie zawdzięczamy, ale i nie tylko to, bo patrząc okiem chrześcijanina zawdzięczamy Mu przede wszystkim życie wieczne. O ileż cenniejsze od tego doczesnego.

Sam rdzeń słowa adoracja od łacińskiego ad ora znaczy tyle co „do ust”. W swoim świadectwie o adoracji z IV wieku zapisuje św. Egeria: „Cały Lud podchodzi do krzyża, wszyscy jeden po drugim pochylają się, najpierw czołem, potem oczyma dotykają Krzyża oraz tabliczki, a pocałowawszy Krzyż, odchodzą – nikt jednak nie dotyka go rękoma”. W starożytności, gdy po odnalezieniu oryginalnych relikwii Krzyża Świętego rozpoczął się jego kult w Jerozolimie, niektórzy wierni pod pozorem ucałowania krzyża próbowali odgryzać jego fragmenty i wynosić ze sobą.  Wyznaczano zatem diakonów, którzy pilnowali, by wierni tego nie robili, lecz poprzestali na samym złożeniu pocałunku. I właśnie taki początek ma  adoracja Krzyża, i właśnie o to w niej chodzi, by ucałować.

Tylko, że dzisiaj diakoni mają inne zadanie, dość paradoksalnie to brzmi, bo muszą przypilnować, żeby krzyża nie całować, bo takie są zarządzenia. Jakich czasów doczekaliśmy… Więc jak mamy odprawić adorację krzyża, skoro nie możemy ucałować naszego parafialnego krzyża, który całowaliśmy każdego roku? Może trzeba pominąć tę część? Kochani! Wy przynieśliście ze sobą krzyże z waszych domów – to są wasze krzyże. Skoro więc nie możemy ucałować tego parafialnego, to każdy ucałuje swój, jeśli będzie chciał.

Dzisiaj stajemy przed żywym Bogiem, obecnym w znaku krzyża. Po skończonej modlitwie powszechnej, gdy nastąpi odsłonięcie drzewa krzyża, wszyscy podejdziemy do Niego by w nim, jak Mojżesz w płonącym krzewie ujrzeć naszego Boga. A ziemia na której staniemy jest tak samo święta. Weź swój krzyż z domu, przyjdź do Kościoła, stań pod parafialnym krzyżem, popatrz na Niego, uklęknij na dwa kolana i ucałuj swój własny krzyż. Niech Cię to zaboli, że nie możesz ucałować tego krzyża, który całujemy każdego roku.

Popatrzcie, to kolejny znak przez który przemawia do nas Bóg w tym świętym czasie Triduum Paschalnego. Wczoraj nie można było myć nóg, a dzisiaj nie można całować krzyża… Czyżby to sam Chrystus miał już dość tych tradycyjnych, albo nieraz nawet świętokradzkich i judaszowych pocałunków? Może to dlatego w tym roku trzeba nam się było mocno zastanowić jak to zrobić by adorować, by złożyć na krzyżu pocałunek, jak przeżyć adorację krzyża… I jest sposób… Każdy może ucałować swój krzyż, ale zanim to zrobisz Siostro i Bracie, to się dobrze zastanów, czy jesteś godzien pocałować swój krzyż. Może lepiej się powstrzymać i tego nie robić?

Kiedyś w katedrze, uczestnicząc w adoracji krzyża jako kleryk widziałem, że pewna kobieta nie podeszła do ucałowania krzyża. A ja wtedy byłem zbulwersowany i pamiętam to do dziś, bo było to dla mnie coś niewyobrażalnego, nawet może trochę się zgorszyłem. Ale teraz patrzę na to inaczej. Ta kobieta mogła czuć się niegodna, może nie było w niej wiary, albo była ona za słaba. Ale może właśnie było na odwrót i miała ona w sobie na tyle wiary, prawdy i szczerości, że nie chciała składać zdradzieckiego pocałunku i kogo jak kogo, ale Boga nie okłamała. Bo jeśli miała złożyć judaszowy pocałunek to rzeczywiście lepiej, że go nie zrobiła.

Bracie, zapytaj siebie, czy jesteś godzien ucałować swój krzyż? Tak na dziś… Bo może się nie wyspowiadałeś a okazje ku temu miałeś… Kapłan siedział w bezpiecznym konfesjonale w zakrystii, mógł wyspowiadać w każdym innym miejscu, był dostępny na telefon. Tyle godzin adoracji Eucharystycznej było w tym czasie. Kościół był otwarty od świtu do nocy… Można było przyjść, zachowując przepisy bezpieczeństwa, by się pomodlić. Czy rzeczywiście czułeś się aż tak zagrożony? Możliwości wiele, a ile chęci, ile miłości w Tobie? Może łatwo było się usprawiedliwić w tej sytuacji? Nie wiem… Ty masz swoje sumienie… Rób tak, byś mógł spojrzeć Jezusowi prosto w oczy, adorując krzyż. Obyś nie musiał uciekać wzrokiem.

Bo jeśli nie jesteś gotów na pocałunek, obojętnie gdzie teraz jesteś w domu przed ekranem czy w Kościele, to lepiej  nie czyń Judaszowego pocałunku! Proszę Cię! Popatrz jak on skończył. Może warto poczekać z pocałunkiem do momentu spowiedzi byś jak Piotr mógł wyznać swoje grzechy w tym sakramencie a dopiero potem iść i pocałować krzyż. Piotr też zgrzeszył, tak jak ty bo się zaparł i to trzy razy, ale on w przeciwieństwie do Judasza zapłakał, żałował, wyznał, przeprosił, postanowił poprawę, a tworząc Kościół zadośćczynił za swoją niewierność.

Najważniejsze jest to byś był szczery, bo przed kim, jak przed kim, ale przed Bogiem nie musisz kłamać, nie musisz nakładać masek. On i tak wie o Tobie wszystko. Przed Nim niczego nie ukryjesz. Ale Twoje uzdrowienie zależy od tego co zrobisz ze swoim grzechem. Nikt Cię w tej kwestii nie będzie pilnował, nawet najwspanialszy proboszcz…

Za kim pójdziesz: za Piotrem, czy za Judaszem? „Poznacie prawdę a prawda was wyzwoli. (J 8, 32). Cóż to jest Prawda?(J 18, 38). Ja jestem drogą, prawdą i życiem mówi Jezus. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie (J 14,6).

… (Amen???)…